niedziela, 30 listopada 2014

Jeśli chodzi o mapkę, to to jest znana sprawa. Fałszerstwo wydaje się oczywiste, ale ta “oczywistość” jest tylko przesłanką a nie dowodem. W państwie prawa taka mapka nie może stanowić uzasadnienia dla powtórzenia wyborów. Nikt nikogo nie złapał za rękę, więc dowodów nie ma, sądy musiały oddalić apelacje. W tym roku było mnóstwo mężów zaufania – i co? Gdzie są twarde dowody? Niestety odnoszę smutne wrażenie, że jej dziennikarki/dziennikarze coraz bardziej podążają drogą Gazety Wyborczej, która z gazety walczącej o demokrację i prawa obywatelskie, stała się tubą rządu i jedynych słusznych poglądów, czasami wbrew wszelkiej logice. Czy mógłbym przeczytać wpisy dziennikarzy w tym samym stylu, gdyby to PiS była u władzy, uwikłana w afery broniła swych stanowisk, a przeprowadzone wybory pozostawiały tyle do życzenia? (Piszę to jako wyborca nie głosujący na PiS). Pytanie retoryczne… Moim zdaniem, cały ten wpis służy (być może w sposób niezamierzony) zamuleniu dyskusji i odwróceniu jej od rzeczywistego problemu, którym nie są exit polls – ciekawe zresztą co by było, gdyby się nie odbyły. Czy nie powodowałoby to zwiększenia nieufności, gdyby w wieczór wyborczy nie było podanych szacunkowych wyników? O stopniu uczciwości wyborów nie decydują sondaże, tylko składy komisji obwodowych oraz procedury głosowania i liczenia głosów. W obecne wybory zaangażowanych było ponad 200 tys. obywateli. W niemal każdej komisji był przedstawiciel PiS, PO, PSL, komitetów lokalnych. Mimo tego nie ma nawet cienia dowodów na masowe fałszerstwa – raczej na błędy wynikające z przepracowania lub zwykłej niekompetencji członków komisji.
Tak, “ciemniaki” nie poszły głosować w wyborach do PE, bo do tamtych wyborów szli ludzie bardziej zaangażowani i wyrobieni politycznie.
Najbardziej prawdopodobną hipotezą tłumaczącą pewne rozjechanie się sondaży z wynikami końcowymi jest analfabetyzm funkcjonalny moherowych beretów.
Zresztą, do tej pory jakoś nie było problemów z ich wiarygodnością, a późniejsze wyniki oficjalne “z grubsza” je potwierdzały. Powodem jest rozjechanie się wyników oficjalnych (ogłoszonych po 6 dniach), z tymi z dnia wyborów. Co “zaskakujące”, na korzyść partii rządzących, przy nigdy dotąd niespotykanym odsetku głosów nieważnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz